Władze państwowe będą przy pomocy niezbędnych środków zapobiegać naruszaniu porządku publicznego wszędzie, w tym również na uczelni. Wobec organizatorów i uczestników zajść zostaną wyciągnięte surowe konsekwencje. Będę domagał się więc stanowczego działania organów uczelnianych w postępowaniu dyscyplinarnym i będę konsekwentnie korzystał z przysługujących mi w tym zakresie uprawnień. [...] czynię rektorat Uniwersytetu Warszawskiego, dziekanów i kierowników katedr UW odpowiedzialnymi za to, aby wszyscy pracownicy naukowo-dydaktyczni stanęli w dniu 11 marca do pracy od najwcześniejszych godzin.
10 marca
Jerzy Eisler, Polski rok 1968, Warszawa 2006.
W związku z oczyszczaniem poszczególnych Uczelni z klanu żydowskiego, po usunięciu prof. doktora Parnasa, proszę uprzejmie o zainteresowanie się osobą Rektora UMCS, który na siłę twierdzi, iż jest Ormianinem. Szereg osób zna Go z Małopolski, ale skoro w Urzędach, a nawet w Rządzie, szereg stanowisk zajmowali i jeszcze zajmują ukryci semici, czas przesunąć ich na inne stanowiska.
Pozwolę sobie naprowadzić (sic!) fakt sprzed 4-ch lat, kiedy Prof. dr Jan Dobrzański, w tym czasie prorektor, w pewnym gronie dał do zrozumienia, iż prof. Seidler nie jest Ormianinem, został wezwany przez rektora Seidlera i obrzucony ordynarnymi i trywialnymi słowy, per „ty”.
Profesorowi J. Dobrzańskiemu nie pozostało nic innego jak zawiadomić Ministra Szkół Wyższych o rezygnacji z zajmowanego stanowiska.
Na skutek tego skandalu głośnego na całe miasto przybyła w tej sprawie dyr. Departamentu tow. E. Krassowska i po kilkudniowym pobycie w Lublinie pozornie sprawę załagodziła.
Dla dokładniejszego wyjaśnienia podaję, iż ojciec rektora Seidlera mieszka stale w Wałbrzychu (do niedawna radca prawny MPK), nigdy do syna nie przyjeżdża, by nieopatrznie synowi nie zaszkodzić.
Ojciec podaje, iż jest bezwyznaniowym, a syn Ormianinem. Sic!
Podobnie kształtuje się sprawa Doktora Steina, kierownika kliniki neurologicznej w Lublinie.
Lublin, 9 kwietnia
Marzec ’68. Między tragedią a podłością, wstęp, wybów i oprac. Grzegorz Sołtysiak i Józef Stępień, [b.m.] 1998.
Wywołuje obawę tendencja do uchwalenia w Konstytucji przewodniej roli jedynej Partii w Państwie polskim. Jeśli Komisja Nadzwyczajna nada tej tendencji formę normy prawnej, określonej w jednym z artykułów Konstytucji, może to zagrozić pluralizmowi społeczności polskiej. Doprowadziłoby to faktycznie do tego, że Państwo stałoby się podmiotem systemu ideologicznego, niemożliwego do przyjęcia np. przez wierzących, którzy stanowią znaczną większość obywateli; dałoby początek monopolowi wychowywania przez ten system, itd. Zniesione byłyby resztki demokracji i ograniczone uprawnienia parlamentu i rządu. Wszystko to mogłoby mieć konsekwencje socjalne i polityczne o dużym zasięgu. Równie niepokojąca jest tendencja, zmierzająca do uchwalenia w Konstytucji przynależności Polski do światowego bloku socjalistycznego i nierozerwalności braterskich więzów ze Związkiem Radzieckim. Niepokój ten nie wypływa z kwestionowania przynależności Polski do bloku socjalistycznego lub z wrogich uczuć wobec jakiegokolwiek narodu sąsiedniego, lecz z faktu, że taka sytuacja może prowadzić do ograniczenia suwerenności Polski i do ingerencji państw sąsiednich w jej sprawy wewnętrzne. Jeśli ta tendencja byłaby wzięta pod uwagę, społeczeństwo — bardzo wrażliwe na zagadnienie pełnej suwerenności — odczułoby ją jako zamach na swą państwowość i godność.
Warszawa, 9 stycznia
Niepokojem napawa tendencja konstytucyjnego potwierdzenia przewodniej roli jednej partii w Państwie Polskim. Jeśliby Komisja Nadzwyczajna nadała tej tendencji formę normy prawnej, ujętej w jednym z artykułów Konstytucji, mogłoby to prowadzić do zagrożenia pluralizmu społeczeństwa polskiego. Groziłoby tym, że Państwo zostanie poddane jednemu systemowi światopoglądowemu niemożliwemu do przyjęcia np. przez wierzących, którzy stanowią zdecydowaną większość obywateli: dawałoby podstawę do monopolizowania wychowania przez ten system itd. Zniweczone zostałyby resztki demokracji i pomniejszone zadania parlamentu i Rządu. Wszystko to mogłoby mieć daleko idące konsekwencje społeczne i polityczne.
Równie niepokojąca jest tendencja zmierzająca do konstytucyjnego potwierdzenia przynależności Polski do światowego systemu socjalistycznego oraz nienaruszalności braterskiej więzi ze Związkiem Radzieckim. Niepokój nie wypływa z kwestionowania faktu przynależności do światowego systemu socjalistycznego czy też nieprzyjaznych uczuć do jakiegokolwiek narodu sąsiedniego, ale z tego, że może to prowadzić do ograniczenia suwerenności Polski i ingerowania państw sąsiednich w jej wewnętrzne sprawy.
Warszawa, 9 stycznia
Peter Raina, Kościół w PRL. Kościół katolicki a państwo polskie w świetle dokumentów 1945-1989, t. 3, lata 1975-1989, Poznań 1986.
Przygotowany przez Komisję nadzwyczajną projekt „Tekstu Konstytucji z propozycjami zmian i uzupełnień”, chociaż na skutek starannej stylizacji niektórych sformułowań wyszedł naprzeciw podnoszonym postulatom i częściowo zmniejszył napięcie i zastrzeżenia społeczeństwa, to jednak pozostawia jeszcze wiele do życzenia i nie usuwa wysuwanych obaw i zastrzeżeń. Niektóre bowiem niedopracowane i wieloznaczne sformułowania Projektu mogą być źródłem nieporozumień i arbitralności państwowej władzy wykonawczej w stosowaniu tychże na przyszłość.
1. Ponownie przeto zgłaszamy zastrzeżenie odnośnie wprowadzonych do projektu Konstytucji artykułów (obowiązujących wszystkich obywateli), które przyznają uprzywilejowane miejsce socjalizmowi i jego sile wiodącej, jeżeli byłoby to równoznaczne z uprzywilejowaniem ideologii marksistowskiej.
Projekt Konstytucji idzie zbyt daleko, bo w art. 2 b wysuwa jako pierwszoplanowe, podstawowe zadanie Państwa — zbudowanie społeczeństwa socjalistycznego w Polsce. Czyżby więc ideologia partii miała być podniesiona konstytucyjnie do rangi ideologii Państwa? Dla większości obywateli o światopoglądzie chrześcijańskim jest to nie do przyjęcia. Podobnie dla wielu innych obywateli Polski socjalizm — zresztą nie wiadomo, który — jest obcy światopoglądowo. [...]
Nie można dopuścić do tego, aby ustawa zasadnicza, przyznając organizacji ideologicznie antyreligijnej pozycję dominującą, potencjalnie ustawiała obywateli wierzących w opozycji do legalnej Władzy. Byłoby to działanie przeciwko polskiej racji stanu i okazja do nieustannego wrzenia wewnątrz społeczeństwa.
Warszawa, 26 stycznia
Peter Raina, Kościół w PRL. Kościół katolicki a państwo polskie w świetle dokumentów 1945-1989, t. 3, lata 1975-1989, Poznań 1986.
Posiedzenie Sejmu, na którym przyjęliśmy poprawki do konstytucji. [Henryk] Jabłoński, jako przewodniczący Komisji Nadzwyczajnej, złożył sprawozdanie. Kłamał jak pies, mówiąc, że dyskusja nad wprowadzanymi zmianami trwała cztery lata. Ciekawe gdzie? W prasie nie wolno było pisnąć ani jednego słowa na ten temat. Wszyscy, z wyjątkiem Stommy, który wstrzymał się od głosu, głosowali za przyjęciem poprawek. Podziwiam jego odwagę, tym bardziej że został zaskoczony hymnem narodowym, który zaintonowali posłowie PZPR. Żeby pokazać, jacy jesteśmy patriotyczni. Ciekaw jestem, czy Stomma znajdzie się w nowym Sejmie. Znając tych moich demokratów, obawiam się, że nie raczą go zaakceptować. Jeśli do tego dojdzie, to z Sejmu zniknie ostatni człowiek, który w niektórych przypadkach miał odwagę powiedzenia NIE. Nie muszę dodawać, że gdy opuszczałem gmach Sejmu, to poza wielkim kacem moralnym niczego innego nie czułem.
Warszawa, 10 lutego
Mieczysław F. Rakowski, Dzienniki polityczne 1976–1978, Warszawa 2002, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
W dniu 21 marca 1976 r. odbyło się kolejne głosowanie na posłów do Sejmu, zwane wyborami, według trybu znanego we wszystkich krajach obozu socjalistycznego.
Akt I. W polskim wariancie formalnie listy kandydatów prezentuje tzw. Front Jedności Narodu, w którego skład wchodzi PZPR, ZSL i SD. Faktycznie posłów mianuje politbiuro. Głosowanie odbywa się na pięknie wydrukowane listy kandydatów. Cała ta farsa trwa trzy miesiące, kosztuje masę pieniędzy, jest jeszcze jedną okazją do podejmowania przez zakłady zobowiązań produkcyjnych czyli tzw. czynów, tym razem dla uczczenia wyborów. Wyniki wyborów zostają ogłoszone „urbi et orbi” jako wielkie zwycięstwo partii i Frontu Jedności Narodu.
Na I Sekretarza E. Gierka głosowało 99,99% wyborców. Prasa radziecka nazwała wybory w Polsce „wydarzeniem o wielkim znaczeniu politycznym”. Tym razem, złożony grypą, nie wziąłem udziału w tym historycznym akcie.
Akt II to pierwsze posiedzenie Sejmu i wybór najwyższych władz Państwa. W skład Prezydium Sejmu, nowej Rady Państwa i nowego Rządu weszły te same osoby. A więc przewodniczący Rady Państwa Henryk Jabłoński, marszałek Sejmu Gucwa, premier Jaroszewicz. Oglądamy na pierwszych stronach gazet dobrze znane oblicza osób dożywotnio dzierżących czołowe stanowiska, wśród nich starzy stalinowcy Kruczek, Jaroszewicz, Stasiak, Piasecki, Werblan.
Oczywiście po staremu rządzić będzie politbiuro z I sekretarzem na czele, a konstytucyjne władze jak Sejm i Rząd będą wykonawcami dyrektyw politbiura, czy Komitetu Centralnego. O takich władzach, jak niezależne sądy, niezależna Najwyższa Izba Kontroli, nawet się nie wspomina. Po co wywoływać kapitalistyczne czy burżuazyjne widma. Partyjny proletariusz w rzeczywistości, jego dyktatorska partyjna biurokracja obchodzi się bez niezawisłych sądów i kontroli.
Warszawa, 21 marca
Paweł Mucha, Czasy wielkich przemian: ludzie–zdarzenia–refleksje, t. 3: [Lata 1956–1977], dziennik w zbiorach Ossolineum, 15637/II/t. 3.
26 mają, Dzień Matki. I sekretarz KC PZPR Edward Gierek, przewodniczący Rady Państwa Henryk Jabłoński, prezes Rady Ministrów Edward Babiuch podejmują 62-osobową grupę polskich kobiet — Matek. Stół zasłany kwiatami, kawa, słodycze. W miłej atmosferze rozmowa o najważniejszych sprawach kraju i rodziny. [...] Edward Gierek [...] zabierając głos w toku spotkania, stwierdził, że w Polsce Ludowej wiele dokonano dla poprawy warunków życia narodu i pomyślności rodziny. [...] Niewiele jest państw na świecie, które mogłyby się poszczycić takim jak polskie ustawodawstwem socjalnym.
Warszawa, 26 maja
„Kobieta i życie”, nr 25, 22 czerwca 1977.
Cały dzień przy telewizorze. Ogromne wzruszenie i napięcie. Godz. 9.40. Już leci chyba nad Polską. Do Poznania Papież nie przyjedzie, a jednak domy przystrojone flagami narodowymi i papieskimi. Czuć, że dzieje się jakaś wielka rzecz. W Warszawie podobno kościoły były otwarte przez całą noc, żeby przyjezdni pielgrzymi mieli dach nad głową. Akredytowanych ponad tysiąc dziennikarzy i 50 telewizji zagranicznych. Wreszcie cały świat będzie wiedział, gdzie leży i jak wygląda ta mityczna Polska. [...]
Godz. 10.07. Lądowanie i długie kołowanie na lotnisku. Ciekawam, czy serce mu bije tak, jak mnie. Ten bęcwał Gierek nie przyszedł witać Gościa. Mają trudności z doczepieniem schodów. Prymas Wyszyński wchodzi do samolotu. Po chwili schodzi Jan Paweł II. Klęka i całuje ziemię. Wita się z Jabłońskim, Przewodniczącym Rady Państwa. Natychmiast robi się koło niego tłok i zamieszanie: dzieci z kwiatami, dziennikarze. Akompaniament oklasków i ryku tłumów.
Poznań, 2 czerwca
Maria Grabowska, dziennik w zbiorach Ośrodka KARTA.
Polacy mają prawo do odbywania swych uroczystości religijnych i narodowych w spokoju, bez zakłóceń i złośliwych prowokacji. Nikt ze strony Społeczeństwa Polskiego nie przeszkadza przecież członkom PZPR w obchodzeniu ich świąt np. Rocznicy Rewolucji Październikowej [...] Lenina. Nikt też nie ma prawa przeszkadzać Polakom w obchodzeniu ich uroczystości patriotycznych. [...]
Smutne zajścia, które miały miejsce przed lubelską świątynią, przypominają czasy rozbiorów, okupacji hitlerowskiej i terroru stalinowskiego, kiedy to władze okupacyjne siłą przeciwstawiały się wszelkim próbom obchodów polskich świąt narodowych i patriotycznych. Czyż obecne władze PRL nie są świadome tego, że przez złośliwe akty gwałtu, wymierzone przeciwko spokojnym uczestnikom polskich uroczystości religijno-patriotycznych, stają się niechlubnymi spadkobiercami carów i okupantów, którzy usiłowali wydrzeć z polskich serc szacunek dla ojczystych dziejów, ojczystej kultury i tradycji? [...]
Władza, która godzi w polską tradycję narodową, która zabrania obchodzenia polskich świąt patriotycznych, która usiłuje zamilczeć i przekreślić prawdziwą historię Polski, nie ma prawa zwać się władzą polską.
Lublin, 11 listopada
Dokumenty uczestników Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela w Polsce 1977-1981, wstęp i oprac. Grzegorz Waligóra, Kraków 2005.
Tajne specjalnego znaczenia [...]
W dniu wczorajszym Wydział „W” KSMO odnotował pierwsze opinie i komentarze na temat wizyty papieża w Warszawie. Przeważała w nich troska o spokojny i godny przebieg tej wizyty. [...] Poniżej wybór ciekawszych fragmentów listów:
„Przemówienie Ojca Św. było wręcz genialne. Wysłuchałem go dwukrotnie. Jakże żałosne było to zestawienie dwóch przemówień dwóch profesorów: [Henryka] Jabłońskiego i Wojtyły. Mówili dwaj mężowie stanu: słuchając pierwszego, miało się wrażenie, że jego myśli i wyobrażenia wybiegają na dwa tygodnie naprzód, a drugiego – na tysiąc lat, przy czym ten drugi chwilę bieżącą widzi jak najdokładniej, ale przez pryzmat jakiejś rzeczywistej, przez miliony aprobowanej idei – i przez pryzmat umożliwiający dostrzeganie celów dalekosiężnych”.
[...]
„Wczoraj Papież przyjechał. Obrazek w zasadzie smutny i bezmyślny z ulic Warszawy. Na trasie przejazdu już 3–4 godziny przed zgromadziły się tłumy, tysiące ludzi. Wystali się, poniszczyli, co się dało, trawniki, klomby, co popadło, tylko po to, by widzieć Papieża przez dosłownie 2 sekundy. Tłum ludzki to jednak bezmyślne, rozhisteryzowane bydło. Lepiej tego nie oglądać – ma się wtedy zdrowsze nerwy.”
„Piszę ten list w radiowozie, w czasie pełnienia służby, którą teraz pełnimy prawie non stop. Dochodzi godzina dwunasta, a służbę zaczęliśmy o szóstej i prawdopodobnie skończy się ona późnym wieczorem, podobnie jak wczoraj. Po wczorajszych uroczystościach dość liczne grupy młodzieży wywołały zamieszki uliczne. Wszystko skończyło się jednak dobrze, ale sytuacja zaostrzyła się i między innymi dlatego wciąż działamy. Nastrój mam dość podły, gdyż we Wrocławiu już po wyjeździe papieża spodziewane są uliczne demonstracje, a Wrocław to nasz rejon.
Takie ekscesy mogą opóźnić mój urlop, ale mam nadzieję, że nie będzie tak źle i wszystko ułoży się tak, jak powinno.”
Warszawa, 19 czerwca
Maciej J. Drygas, Perlustracja, „Karta” nr 68, 2011.